Zalewanie alkoholem beczek dębowych, jest jednym z najbardziej fascynujących aspektów ich produkcji. Istnieje wiele rodzajów niezwykłych zmian, które mogą wystąpić w charakterze alkoholu, gdy jest on prawidłowo „dębowany”. Efekty mogą przerosnąć nasze oczekiwania. Lecz musimy też pamiętać, że nieprawidłowe jego stosowanie może popsuć smak naszego trunku. Beczki dębowe dostępne są już dla konsumentów i małych producentów domowych alkoholi.
Wszystko zaczęło się, gdy producenci win z Europy przestali zaopatrywać wyłącznie lokalne społeczności i okoliczne miasta. Zaczęli oni dystrybucję do innych państw, a w XVI wieku nawet do obszarów Nowego Świata. Była to prężnie rozwijająca się gałąź biznesu, której rozległość była dużo większa niż obszary skąd oryginalnie pochodził surowiec do produkcji win. Kluczowym aspektem niezbędnym do rozwoju każdego producenta wina było zapewnienie środków do transportu swoich produktów do najodleglejszych odbiorców.
Drewniane beczki w przeważającej mierze służyły do transportu dóbr na dalekie odległości w czasach rozwoju gospodarki europejskiej, a nawet u schyłku czasów imperium rzymskiego. Wszystko, począwszy od wody a kończąc na oliwie z oliwek, nawet ryby, były przewożone w drewnianych beczkach. Tak też było w przypadku wina. Krótko mówiąc, drewniane beczki były uniwersalnym środkiem transportu łatwo psujących się towarów.
Jak na ironię losu, we wcześniejszych czasach producenci szukali drewna na beczki, które miałoby jak najmniejszy wpływ na ich wina. Beczki traktowane były jak zło konieczne, zło którego nie da się uniknąć przy transporcie, i które przyspieszało i tak już szybkie psucie się wina. Z tego powodu ich poszukiwanie nieszkodliwego gatunku drewna zdawało się być sensowne, a i w wielu przypadkach drewna uzasadnione. W tym okresie do budowy beczek stosowane było wiele gatunków twardego drewna, które de facto miały bardzo zły wpływ na smak i stan wina.
Francuscy producenci skłaniali się ku drewnu dębowemu z obszarów nadbałtyckich, rosnącemu na północy i wschodzie Polski, w przeciwieństwie do obecnie święcącego triumfy drewna z lasów krajowych. Dąb z tamtych obszarów miał mniejszy wpływ na ich wino, a tego właśnie szukali. Rzecz miała się tak do beczek dębowych wykonanych z wyselekcjonowanych dębów, nie tylko w czasie transportu ale także starzenia alkoholi. We wczesnych latach XVIII wieku, kiedy to nieliczni producenci win odkryli korzyści płynące z przechowywania wina w beczkach dębowych.
Jak amerykański Bourbon trafił do wypalanych beczek
Na początku XIX wieku zbawienne właściwości swojego dębu ale także i wypalania wewnątrz beczek odkrywają Amerykanie. Jedna z historii głosi, że menedżer jednej z ówczesnych gorzelni nie mając nowej beczki do zlania swego trunku postanowił, że wymyje beczkę po śledziach. Jako że nie dało rady jej dobrze wymyć postanowił nad ogniskiem wypalić jej wnętrze do „czarnego” i dopiero wtedy wypełnić ją destylatem. Po jakimś czasie okazało się, że alkohol pochodzący z tej beczki zmienił barwę a smak stał się wyjątkowy – bardziej zharmonizowany.
Inna historia opowiada o gorzelniku Elijah Craigu który to jednego dnia podgrzewając klepki do beczki niechcący nadpalił kilka z nich, a będąc człowiekiem oszczędnym postanowił wykorzystać te nadpalone klepki do zrobienia beczki i napełnił ją destylatem. Po kilku miesiącach okazało się, że destylat pochodzący z tej właśnie beczki jest wielokrotnie lepszy od destylatów z beczek świeżych.
Pierwsza udokumentowana wzmianka o wypalaniu wnętrza beczek dębowych pochodzi z 1849 roku, trunek ten zaczyna być potocznie nazywany czerwonym eliksirem. Po 1 marca 1938 roku, w myśl przepisów federalnych, wszystkie bourbony muszą być poddawane minimum dwuletniej maturacji w wypalanych od środka beczkach dębowych, wykonanych z amerykańskiego dębu.